Kilkanaście lat temu Stephen Chbosky napisał epistolarną powieść dla młodzieży „The Perks of Being a Wallflower” (w Polsce opublikowaną pod tytułem „Charlie”). W zeszłym roku powrócił do książki, pisząc na jej podstawie scenariusz i reżyserując jeden z bardziej zapadających w pamięć filmów zeszłego roku.
Byliśmy wieczni
[Stephen Chbosky „Charlie” - recenzja]
Kilkanaście lat temu Stephen Chbosky napisał epistolarną powieść dla młodzieży „The Perks of Being a Wallflower” (w Polsce opublikowaną pod tytułem „Charlie”). W zeszłym roku powrócił do książki, pisząc na jej podstawie scenariusz i reżyserując jeden z bardziej zapadających w pamięć filmów zeszłego roku.
Stephen Chbosky
‹Charlie›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Charlie |
Tytuł oryginalny | The Perks of Being a Wallflower |
Data premiery | 14 marca 2013 |
Reżyseria | Stephen Chbosky |
Zdjęcia | Andrew Dunn |
Scenariusz | Stephen Chbosky |
Obsada | Logan Lerman, Dylan McDermott, Kate Walsh, Patrick de Ledebur, Johnny Simmons, Brian Balzerini, Tom Kruszewski, Nina Dobrev, Nicholas Braun |
Muzyka | Michael Brook |
Rok produkcji | 2012 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 102 min |
Gatunek | dramat, obyczajowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Powieści Chbosky’ego – choć wśród młodzieży odniosła spory sukces – daleko jest do literatury najwyższych lotów. Być może to wina polskiego tłumaczenia, ale wynurzenia głównego bohatera i zarazem narratora książki, Charliego, spisane są nieporadnie i nieprzekonująco, a sam Charlie często brzmi jak naiwny sześciolatek (mimo że właśnie rozpoczyna szkołę średnią). Co ciekawe, bazując na tym materiale bez większych zmian, Chbosky nakręcił nostalgiczny i klimatyczny film. Poza kilkoma scenami zniknęła irytująca narracja Charliego i nie wszystkie wątki znalazły się w obrazie, ale istota książki została przeniesiona wiernie, tym razem jednak w semi-autobiograficzną historię Chbosky tchnął życie, emocje i nostalgię.
Film jest wariacją na temat „dzieciak w nowej szkole”. Tytułowy Charlie to cichy, introwertyczny nastolatek, który właśnie zaczyna szkołę średnią. Ale problemy szkolne pozostają w tle, gdyż tym, co reżyser chce pokazać, jest życie młodych ludzi będących u progu dorosłości. Oglądamy Charliego, jak znajduje paczkę przyjaciół i zakochuje się, budzą się jego pasje, próbuje pierwszy raz alkoholu, narkotyków i seksu. Charlie dodatkowo ciągnie za sobą mroczną przeszłość, którą podświadomie wypiera, ale która kształtuje jego obecne życie. Dopuszczenie do siebie i pogodzenie się z tajemnicą sprzed lat jest klamrą, która daje filmowi początek i pozwala go zgrabnie zamknąć, ale nie służy właściwie niczemu więcej. Nawet bez niej „Charlie” jest przede wszystkim obrazem tego szczególnego okresu w życiu, kiedy zrzuciliśmy ograniczenia dzieciństwa, a jeszcze nie zostaliśmy wbici w szablonowe role dorosłości. Nostalgiczny i ciepły, trochę szalony klimat, z jakim ukazuje okres dojrzewania wybija film poza przeciętność.
Charlie pasjonuje się dobrą muzyką rockową lat osiemdziesiątych, którą film jest wypełniony, i pochłania podsuwane mu przez zaprzyjaźnionego nauczyciela (sympatyczna rola drugoplanowa Paula Rudda) klasyczne pozycje literatury. Rozwija zainteresowania, które być może ukształtują jego przyszłe życie zawodowe. Doświadcza typowych rozterek nastolatka, podświadomie walcząc z własną przeszłością. Przede wszystkim jednak spędza czas z przyjaciółmi, przed którymi nie ma tajemnic i w towarzystwie których po raz pierwszy doświadcza uczucia prawdziwej przynależności. Film zahacza także o tematykę seksu, narkotyków i innych „dorosłych” problemów,ale pozbawiony jest jakiegoś twardego realizmu, aby pokazać świat takim, jak widzą go bohaterowie filmu. Nie żałują przeszłości, bo nie mają jeszcze czego, teraźniejszość jest zabawą, a przyszłość mieni się możliwościami. Oglądając „Charliego” łatwo przenieść się w błogie czasy. Film dodatkowo zapunktuje u osób, których doświadczenia szkolne także przypadły w okolicach lat osiemdziesiątych, gdy muzyka wydawała się lepsza, a o telefonach komórkowych nikt nie słyszał.
Trójka młodych aktorów dźwiga film na swoich barkach – w rolę Charliego wcielił się Logan Lerman, a dwójkę jego najbliższych przyjaciół odtwarza zaskakująco wiarygodna Emma Watson (Hermiona z Potterów) i świetny Ezra Miller, który wybija się ponad resztę przyzwoitej obsady. Na ścieżce dźwiękowej przygrywają głównie rockowe przeboje sprzed kilku lat z w-którym-to-już-filmie „The Smiths” na czele. Zaskakuje za to sam Chbosky – „Charlie” sprawia wrażenie wyreżyserowanego przez kogoś znacznie bardziej doświadczonego.
„Charlie” nie jest filmem ani wielkim, ani wybitnym. W każdej swojej składowej jest to żonglerka mocno oklepanymi i zużytymi schematami amerykańskiego kina. Końcowy efekt jest jednak więcej niż satysfakcjonujący przez sprawne przywołanie lat dojrzewania i uchwycenie okresu, gdy pierwszy raz tak naprawdę zdajemy sobie sprawę, że życie stoi przed nami otworem i zaczynamy je smakować. „Jesteśmy wieczni” – w chwili uniesienia wierzy Charlie, gdy pędzi samochodem, słuchając muzyki z przyjaciółmi. Ktokolwiek przechowuje w sobie podobne wspomnienia i odczucia, nie powinien czuć się filmem zawiedziony.
Wydanie DVD – 0%
W Polsce film ominął kina i trafił od razu do dystrybucji DVD. Wydanie filmu trudno określić inaczej jak śmieciowe. Wycięto wszystkie dodatki z wersji oryginalnej. Oprócz filmu jest tylko zwiastun i zapowiedzi. O wydaniu Blu-ray w Polsce możemy pomarzyć.

Czy chodzi o "wynaturzenia głównego bohatera", czy może raczej o "wynurzenia"?