„Drive” Nicolasa Windinga Refna to film, którego pierwsze 12 minut ogląda się jak przez sen. Scena otwierająca, praktycznie pozbawiona dialogów, wprowadza widza w hipnotyczny nastrój, który trwać ma już do samego końca. Podkreśla to czołówka, wyrażająca niejako tęsknotę za słodkim kiczem minionych lat 80. Różowe napisy, utwór „Nightcall” (Kavinsky & Lovefoxxx) w tle. To było pewne, że miłośnicy lat 80. pokochają „Drive” od pierwszej chwili.
I want to drive you through the night…
[Nicolas Winding Refn „Drive” - recenzja]
„Drive” Nicolasa Windinga Refna to film, którego pierwsze 12 minut ogląda się jak przez sen. Scena otwierająca, praktycznie pozbawiona dialogów, wprowadza widza w hipnotyczny nastrój, który trwać ma już do samego końca. Podkreśla to czołówka, wyrażająca niejako tęsknotę za słodkim kiczem minionych lat 80. Różowe napisy, utwór „Nightcall” (Kavinsky & Lovefoxxx) w tle. To było pewne, że miłośnicy lat 80. pokochają „Drive” od pierwszej chwili.
Nicolas Winding Refn
‹Drive›
EKSTRAKT: | 90% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 80,0 (0,0) %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Drive |
Dystrybutor | TiM Film Studio |
Data premiery | 19 stycznia 2012 |
Reżyseria | Nicolas Winding Refn |
Zdjęcia | Newton Thomas Sigel |
Scenariusz | Hossein Amini |
Obsada | Ryan Gosling, Carey Mulligan, Christina Hendricks, Ron Perlman, Brian Cranston, Oscar Isaac, Albert Brooks, Tiara Parker |
Muzyka | Cliff Martinez |
Rok produkcji | 2011 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 95 min |
Gatunek | akcja |
EAN | 9788363242008 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Recenzja nadesłana na Konkurs Esensji. W trakcie oglądania czołówki, naszło mnie skojarzenie, które utrzymało się już do końca filmu. Ciągle przychodziła mi na myśl gra GTA. Nie wiem do końca, czy to przez napisy (à la GTA Vice City), scenę pościgu policyjnego, czy też świetny, mocno eksponowany soundtrack (w grze muzyka również odgrywa bardzo ważną rolę). Jednak po przemyśleniu, można stwierdzić, że faktycznie – jak w grze – mamy do czynienia z bohaterem, który jest najlepszy w tym, co robi, wykonuje zlecenia, nosi się bardzo cool (co tu dużo mówić – dizajnerska kurtka ze skorpionem na plecach, wykałaczka w ustach i sportowy samochód to jego stałe atrybuty). Co istotne – również przemocy w filmie okazuje się być dużo. Bardzo brutalnej i bardzo bezpośredniej. Zaś częste w „Drive” ujęcia z góry na drogi L.A., o nieco wytłumionych kolorach, jakby lekko zamglonych, nieustannie przywodzą na myśl klimat gry. Być może skojarzenie to jest zupełnie subiektywne, jednak szukając, już po filmie, jakichś powiązań, znalazłam informację, że muzyka Karvinsky’ego została również wykorzystana w soundtracku do jednej z części GTA. Nawet jeśli to jedynie zbieg okoliczności, nie da się pominąć faktu, że „Drive” nawiązuje do kultu kina samochodowego lat 70. i 80., a GTA niewątpliwie można uznać za skutek owego kultu.
Ciekawym jest fakt, że niektórzy piszą o „Drive”, jako o najlepszym filmie Lyncha, nienakręconym przez Lyncha. Po zastanowieniu, faktycznie można przyznać, że czerpanie z popkulturowych klisz, czy hipnotyczny obraz L.A., rodem z „Mulholland Drive”, faktycznie może budzić takie skojarzenia. Jak wiadomo – muzykę do filmu skomponował Cliff Martinez, jednak osoby przyrównujące Drive do twórczości Lyncha, bardzo często argumentowały, że kompozytorem muzyki jest Angelo Badalamenti, czyli czołowy kompozytor Lynchowski. Jak się okazuje, jest to wina screenera, krążącego gdzieś w sieci, z napisem w czołówce: „Music by Angelo Badalamenti”. Decyzja o podjęciu współpracy z Martinezem, nastąpiła bowiem dosyć późno, kiedy czołówka była już przygotowana. W rezultacie, jako tymczasowe zapełnienie miejsca, wpisany został Badalamenti. W wersji dopuszczonej do dystrybucji, znalazł się już Martinez. Nawet jeśli Badalamenti, był tylko owym „zapełniaczem miejsca”, użycie w tym celu, właśnie tego nazwiska, wydaje się być jednak nieprzypadkowe i uprawdopodabnia wszelkiego rodzaju powiązania z twórczością Lyncha.
Popkulturowe klisze są zresztą bardzo ważne dla dzieła Refna. Ciągła zabawa konwencją kina samochodowego, eksponowanie kiczu, postacie zbudowane na charakterystycznych typach. Przykładowo można zwrócić uwagę na sposób wykorzystania rzeki Los Angeles, będącą wdzięcznym miejscem do filmowania wyścigów samochodowych (chociażby „Grease” czy „Szybcy i wściekli”, żeby podać skrajne przykłady). W tym wypadku, została ona pokazana, jako trasa spacerowa, gdzie bohater zabiera Irene (Carey Mulligan) i jej syna na przejażdżkę. W tle słychać sielankową muzykę. To, co widzimy w Drive, to ciągłe przełamywanie hollywoodzkich schematów, zaś L.A. nie przypomina miasta z „Szybkich i wściekłych”. Ogromną rolę dla budowania nastroju, odgrywa muzyka. Synthpop w wykonaniu Cliffa Martineza, często puszczany bardzo głośno, staje się wręcz częścią opowiadania i gwarantuje lekko kiczowatą oprawę.
Główny bohater, grany przez Ryana Goslinga, to grzeczny, milczący chłopiec, z miłym uśmiechem na twarzy. Zakochuje się w dziewczynie o twarzy anioła – Irene. Kiedy okazuje się, że grozi jej niebezpieczeństwo, postanawia jej pomóc i tego postanowienia trzyma się do końca. Zagwarantowanie ochrony Irene i jej dziecku jest najważniejsze. Ważniejsze niż własne życie. Grzeczny chłopiec przestaje być w końcu grzecznym, jednak należy pamiętać, że robi to z konieczności. Nie świadczy to absolutnie o brutalnej „drugiej twarzy”, nie czerpie on bowiem z przemocy żadnej przyjemności. Wręcz przeciwnie – z biegiem czasu pojawia się na jego twarzy coraz większe zmęczenie. Dobór aktora okazał się strzałem w dziesiątkę. Gosling świetnie zmierzył się ze swoją milczącą rolą, zyskując przy okazji całą rzeszę wiernych fanek (fanów również). Warto zauważyć, że niewiele brakowało, a mógłby tej roli nie dostać. Aktor wspomina w jednym z wywiadów, spotkanie z reżyserem. Rozmowa się nie kleiła, panowała niezręczna cisza. Porozumienie nastąpiło dopiero w samochodzie, gdzie w radiu leciała puszczono „I Can’t Fight This Feeling” Reo Speedwagon. Sprawiła, że reżyser zaczął śpiewać, po czym stwierdził: „O tym jest właśnie ten film. O facecie, który jeździ nocami po mieście i słucha muzyki”. To prawda, właśnie o tym jest „Drive”. Całe szczęście, że Refn i Gosling odnaleźli wspólny język, gdyż stworzyli razem coś wspaniałego.

Zupełnie idiotyczne porównanie do GTA...