Azyl Arkham
(Arkham Asylum)
Dave McKean, Grant Morrison
‹Azyl Arkham›

Opis wydawcy
Jeden z najsłynniejszych amerykańskich komiksów!
„Azyl Arkham” natychmiast zdobył szczyty list bestsellerów i pozostał tam przez długi czas. Do dziś sprzedało się ponad pół miliona egzemplarzy na całym świecie, dzięki czemu album dołączył do ekskluzywnego grona najlepiej sprzedających się nowel graficznych na całym świecie. Jego twórcy stali się jednymi z najbardziej wpływowych artystów komiksowych współczesnej sztuki komiksowej.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Komiksy – Recenzje

Filmy – Wywiady

Filmy – Publicystyka

Komiksy – Publicystyka

Utwory powiązane
Zbójcerze o komiksie [8.60]
Nie mam najmniejszych oporów. Tu się należy dycha! Komiks amerykański to komiks raczej prosty. Komiks o Batmanie to komiks jeszcze bardziej schematyczny. Ale "Azyl Arkham" udowadnia, że z opowieści o gościu w trykocie można stworzyć komiksowe dzieło. Poza zeszytami "Black and White" to najlepsze co zdarzyło mi się o Batmanie czytać. Charakterystyczne, że fabuła jest tu sprawą drugorzędną, a na pierwszy plan wysuwa się forma. W "Azylu" komiksowa plastyka ustanawia nowe standardy, szaleństwo odmalowane jest tu perfekcyjnie, niezwykle sugestywnie, nikogo nie trzeba przekonywać o niepoczytalności postaci. A pomysł z opanowanym przez Jokera szpitalem dla umysłowo chorych też jest niezły. Popkultura najwyższej jakości. I choć trochę droga, to jednak warta tych pieniędzy.
Graficznie jest naprawdę świetnie, ale coż lektura tego komiksu była dla mnie raczej męcząca (teraz - bo gdy czytałem ten komiks po raz pierwszy, kilka late temu to bardzo mi się podobał). Nie wgniotło mnie w fotel. Takie sobie ładnia narysowana ale raczej mało porywająca historia, z zabarwieniem psychologicznym. Za tę cenę? pffff
KLC – Krzysztof Lipka-Chudzik [6]
Po raz pierwszy ujrzałem kilka plansz tego komiksu 12 lat temu w „Galerii” w „Nowej Fantastyce”. „Azyl Arkham” wydał mi się wtedy ósmym cudem świata. Trzeba było dopiero podróży do Stanów, bym mógł wreszcie położyć na nim łapę. I wtedy... Jeeezu, jakie to było rozczarowanie. Scenariusz Granta Morrisona posypał się w kawałki (zakładając, że w ogóle kiedykolwiek tworzył jakąś całość), rysunki McKeana z kolei jawnie wskazywały, że artyście nudziło się podczas pracy. Dziś, po 16 latach od premiery, „Arkham Asylum” pozostaje ramotką, o której od czasu do czasu ktoś sobie przypomina, ale bez większego entuzjazmu. U nas ukazuje się w serii „Mistrzowie Komiksu”, co jest kompletnym nieporozumieniem. Amerykanie mają takie ładne sformułowanie: „artsy fartsy”, które dosłownie oznacza „artystyczne pierdnięcie”. Na własny użytek ukułem kreślenie „arcybździeło”. Do „Azylu Arkham” pasuje idealnie.
Klasyk, który nie postarzał się ani o sekundę od czasu swojego powstania.
Żywy dowód na to, że postać Batmana jest jedną z najbardziej nośnych i wieloznacznych ikon „amerykańskiej mitologii komiksowej”. Graficzne cudeńko, w którym obraz idealnie zazębia się z fabułą, bez jakichkolwiek zgrzytów i trzasków.
Pierwszy raz daję tutaj „dychę”, ale należy się.
KW – Konrad Wągrowski [10]
Fabularnie historyjka prościutka - Batman zostaje wezwany do szpitala dla psychicznie chorych przestępców i spotyka tam starych znajomych. Ale forma! Po prostu niesamowita - rysunki Dave'a McKeana są komiksowym odpowiednikiem "Gabinetu doktora Caligari" - niezwykle sugestywnie oddają szaleństwo wszystkich (Batmana też) bohaterów. Niesamowite kompozycje kadrów są dodatkowym elementem ilustrującym stan duszy bohaterów (czasem jest to dodatkowy kadr, częściej po prostu tło). Rewelacyjne dialogi łączą w sobie rojenia wariatów wraz z charakterystykami bohaterów cyklu. Przesłanie o "cienkiej czerwonej linii" między rozsądkiem i szaleństwem uderza w czytelnika z całą siłą, a dla uważnych liczne tropy freudowskie i jungowskie. Warto wydać niemałe pieniądze.