Album zawiera trzy historie, w których niewyobrażalna nowoczesna technologia pojawia się obok dawnego samurajskiego kodeksu postępowania. To świat zamieszkały przez dziwaczne formy życia podzielone na wojujące ze sobą klany. Usagi jest bohaterem swego klanu, jest też bardzo odległym potomkiem XVII-wiecznego samuraja, Miyamoto Usagiego. Zresztą w jednej z historii Sakai doprowadził do spotkania obu bohaterów.

A mnie się to bardzo podobało. Fajnie wyszedł miszmasz odwołań do "Gwiezdnych Wojen". No i przede wszystkim. Mam wrażenie że Sakai pozwolił sobie tu na to na co nie mógł pozwolic sobie w serii normalnej. To znaczy romanse i smierci ważnych bohaterów. Naprawdę zgrabnie to wyszło i czasami pękałem ze śmiechu. A najlepszy tekst to: Pilot: "Szlag! Jaka ogromna flota!" Książe: "Milczeć! Co to za defetyzm!" hyhyhyhy. No cudne po prostu!

Zabawne. Lucas przy "Gwiezdnych wojnach" czerpał pełnymi garściami z Kurosawy, teraz Sakai, który też czerpał z Kurosay, dodatkowo czerpie z Lucasa. I efekt jest zupełnie przyzwoity, zwłaszcza w pierwszej części albumu. Gdy jednak bohaterowie zaczynają zbyt zbliżać się do fabuły "Star Wars" z Usagim jako Luke, Genem jak Hanem Solo i Tomoe jako księzniczką, robi się nudniej i przewidywalniej. Ale i tak to miła, rozrywkowa lektura.