Constantine
Francis Lawrence
‹Constantine›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Constantine |
Dystrybutor | Warner Bros |
Data premiery | 11 marca 2005 |
Reżyseria | Francis Lawrence |
Zdjęcia | Philippe Rousselot |
Scenariusz | Frank A. Cappello |
Obsada | Peter Stormare, Rachel Weisz, Djimon Hounsou, Keanu Reeves, Tilda Swinton, Pruitt Taylor Vince, Shia LaBeouf, Jesse Ramirez |
Muzyka | Lisa Gerrard |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | USA |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | SF, thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
John Constantine jest okultystą, który przemierzył cały świat wzdłuż i wszerz. Również ten pozaziemski. Wspólnie ze sceptycznie podchodzącą do świata duchów policjantką próbuje wyjaśnić zagadkowe samobójstwo jej siostry bliźniaczki. Ich śledztwo poprowadzi ich przez sam środek świata demonów i aniołów, który kryje się w zakamarkach współczesnego Los Angeles.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Wywiady

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [7]
Wziął mnie ten film znienacka niczym Siegfried Roya. W związku z tym pewnie grubo przesadzam, ale miałem wrażenie przez 2/3 seansu, że to niemal idealne wcielenie popkulturowego kina, w którym mroczny nastrój i świetnie prowadzona atmosfera dadzą wreszcie nowego popkulturowego bohatera w serii filmów na granicy horroru. Ale po pierwsze, piszę "niemal", bo debiutujący reżyser nie potrafi jeszcze tak operować narzędziami, żeby co pewien czas nie spieprzyć ważnej sceny. A po drugie, w ostatnim akcie film traci parę i zaczyna się gubić np. w nadmiernej ilości zakończeń. Niemniej całościowo to najprawdę jedna z najciekawszych rozrywkowych propozycji ostatnich miesięcy i chyba zapowiedź nowego talentu reżyserskiego. A Keanu Reeves? Może pójdę za to do piekła, ale są w tym filmie momenty, które uważam za najlepsze aktorskie sceny w jego karierze. I to było bardziej zadziwiające niż wszystkie komputerowe efekty specjalne.
Bohater chce się wyrwać z piekła i wedle wszelkich prawideł powinienem mu kibicować, ale Reeves zapomina, że gra nieuleczalnie chorego, cynicznego okultystę, i przybiera tak denerwującą, bufoniastą pozę wszechmocnego Neo, że niemal od początku życzyłem mu serdecznie, żeby go to piekło pochłonęło. Zresztą co innego miałem robić, skoro twórcy odpowiednio zadbali o monotonną, apatyczną atmosferę, dramaturgię stłumili w zarodku, a wszystkie przyzwoite efekty, jak się okazało, pokazali już w trailerze.
Nie znam pierwowzoru papierowego, ale film oglądało się przyjemnie, a ponieważ to ekranizacja komiksu już należy się punkt czy dwa. Reeves myśli, że gra w czwartym Matrixie i powtarza rolę Neo, a to, co dzieje się pomiędzy dwójką głównych bohaterów budzi mniejsze zainteresowanie niż tło (świetne postacie Gabriela i Szatana), ale tempo filmu jest niezłe, efekty ładne, więc jako guma dla oczu na raz w sam raz.
KS – Kamila Sławińska [7]
Pierwsza od miesięcy wizualna guma do żucia, która usatysfakcjonowała mnie pod każdym względem. Nie znam komiksu, ale bohater wydal mi się na tyle interesujący -pomimo fatalnego jak zawsze aktorstwa Keanu Reevesa! - że chyba się skuszę i poczytam. W filmie urzekła mnie przede wszystkim storna wizualna – do dziś nie mogę zdecydować, co było ładniejsze, efekty specjalne czy Rachel Weisz – ale i sama historia, mimo kilku dość karkołomnych pomysłów i braku jakichkolwiek ambicji intelektualnych, nie próbowała obrażać mojej inteligencji. Prawdopodobnie podczas seansu moje szare komórki umierały milionami – ale nie mam o to pretensji, a wręcz przeciwnie: bawiłam się znakomicie, a po wszystkim nie miałam kaca.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [8]
Punktacja oczywiście obejmuje również punkty za pochodzenie, a co do samego filmu to jak dla mnie - warto obejrzeć. Wizualnie sprawny i spójny (świetna koncepcja nieba, piekła), zagrany nieźle, a w epizodach bardzo dobrze. Nawet fabuła zadziwiająco mało popsuta (poza żałosną puenta papierosowa). Ten film trzeba przede wszystkim rozpatrywać jako świetny debiut nowego reżysera Francisa Lawrence'a, który może nie wszystko umie i potrafi, ale będą z niego ludzie - dokładnie takie samo uczucie miałem po trzecim "Alienie".
KW – Konrad Wągrowski [7]
A jednak udało się nie utracić mrocznego klimatu w holllywodzkiej produkcji, którego na dodatek nie zdołały zabić efekty specjalne. Constantine (choć oczywiście rola Keanu Reevesa żadnym osiągnięciem nie jest) pozostał niedoszłym samobójcą, nałogowym, chorym na raka palaczem i w jakiś sposób nie pozwla o tym przez cały film zapomnieć. Robi wrażenie kilka ról drugoplanowych, a i wizja piekła całkiem, całkiem. W sumie z rozrywkowych produkcji ostatnich miesięcy ta broni się całkiem dobrze, dając, mam nadzieję, przedsmak przyszłych mrocznych "Batmana" i "Zemsty Sithów".