Wilbur chce się zabić
(Wilbur Wants to Kill Himself)
Lone Scherfig
‹Wilbur chce się zabić›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Wilbur chce się zabić |
Tytuł oryginalny | Wilbur Wants to Kill Himself |
Dystrybutor | Gutek Film |
Data premiery | 14 maja 2004 |
Reżyseria | Lone Scherfig |
Zdjęcia | Jørgen Johansson |
Scenariusz | Anders Thomas Jensen, Lone Scherfig |
Obsada | Jamie Sives, Adrian Rawlins, Shirley Henderson, Lisa McKinlay |
Muzyka | Joachim Holbek |
Rok produkcji | 2003 |
Kraj produkcji | Dania, Francja, Szwecja, Wielka Brytania |
Czas trwania | 111 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat, komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Wilbur jest pesymistą. Próbuje popełnić samobójstwo na wszystkie możliwe sposoby. Za każdym razem ma pecha i cudem ocala życie. Jego brat, Harbour, jest nieuleczalnym optymistą. Jego jedynym życiowym celem jest szczęście Wilbura. Wierzy, że Wilbur zmieniłby stosunek do życia, gdyby spotkał właściwą dziewczynę... na przykład Alice.
Utwory powiązane
Filmy

MC – Michał Chaciński [6]
Ciekawy pomysł na film - pokazać opowieść o samobójcy, ale bez koncentrowania się na śmierci i dramacie. "Wilbur..." mówi też o samotności, ale też bez epatowania rozpaczą. Zaliczam ten element jako wpływ Dogmy, która przecież starała się zwykle pokazywać rzeczy dramatyczne w sposób zwyczajny, podkreślając, że takie jest życie. Tutaj okazuje się, że samotność może nas łączyć i pozwala nawzajem się zrozumieć. Ciekawa jest też konstrukcja fabularna, z tym przemieszaniem kto umiera, a kto próbuje. W sumie niezły czarny humor i odpowiednia równowaga między tym co śmieszne i smutne zrobiły na mnie wrażenie odrobinę tylko słabsze niż "Włoski dla początkujących".
Lekkie i mądre zarazem, świetnie zagrane. Niezły komediodramat, ale żebym był po seansie jakoś specjalnie oczarowany czy chciał jeszcze kiedyś do tego wracać, to nie powiem.
Komediodramat o śmierci. Kilka świetnych słodko-gorzkich scen, gdy śmiech miesza się ze smutkiem. O ile dobrze wyreżyserowane, takie rzeczy zawsze robią na mnie wrażenie, ale tu całości zabrakło jakoś głębi. Postacie (z tytułowym Wilburem na czele) to jakieś dziwolągi, nie bardzo wiadomo, dlaczego są, jakie są, i co tam siedzi im głowach. W kilku komediowych scenach Scherfigowi umyka też realizm opowieści, co osłabia wymowę całości.
WO – Wojciech Orliński [9]
Skoro akurat do kin wchodzi Żywot Briana, zamiast notki zacytuję tylko fragment pythonowej piosenki, doskonale podsumowującej Wilbura: "Always look on the bright side of death/Just before you draw your terminal breath/Life's a piece of shit/When you look at it/Life's a laugh and death's a joke, it's true/You'll see it's all a show/Keep 'em laughing as you go/Just remember that the last laugh is on you"