Kill Bill: Vol. 1
Quentin Tarantino
‹Kill Bill: Vol. 1›

WASZ EKSTRAKT: 80,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Kill Bill: Vol. 1 |
Dystrybutor | Monolith |
Data premiery | 17 października 2003 |
Reżyseria | Quentin Tarantino |
Zdjęcia | Robert Richardson |
Scenariusz | Quentin Tarantino |
Obsada | Uma Thurman, Daryl Hannah, Michael Madsen, Lucy Liu, Vivica A. Fox, David Carradine, Julie Dreyfus, Chiaki Kuriyama, Sonny Chiba |
Muzyka | RZA |
Rok produkcji | 2003 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Kill Bill |
Czas trwania | 111 min |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | akcja |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Film opowiada o kobiecie - członkini przestępczego gangu, która w czasie swojego ślubu zostaje postrzelona przez Billa - swojego szefa. Na skutek ran dziewczyna na cztery lata zapada w śpiączkę. Po przebudzeniu postanawia zemścić się na swoich napastnikach. Zaczyna eliminować członków swojego byłego gangu, Billa pozostawiając sobie na "deser".
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Wywiady

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [4]
Kill Bill to film inspirowany kinem B, ale przeznaczony dla ludzi, którzy kina B nie znają i dlatego zainteresują się tym, co pokazuje Tarantino, kopiując tuziny cudzych pomysłów. Jeśli ktoś zna wpływy Tarantino, z miejsca zorientuje się, że w Kill Billu zabrakło najważniejszego - fabuły i emocji, które zawsze były w kinie braci Shaw, Kinji Fukasaku, Takashi Miike czy Seijuna Suzuki. Jest jatka, są nawalanki, są walki na miecze - ale nie ma powodu, żeby się nimi przejmować. Postacie są oczywiście stylowe, ale niestety jednowymiarowe - nic nie obchodzi mnie co i dlaczego robią. A najgorsze jest to, że nawet same nawalanki zostały zmontowane tak, żeby ukryć brak umiejętności aktorów - na jedno cięcie mieczem przypada jedno cięcie montażowe, całkiem jak w musicalach, w których co krok trzeba robić cięcie, bo aktorzy nie potrafią tańczyć (tak, to do pani, p. Zellweger). Wynik: nuda i rozczarowanie. A dodam, że miałem dotychczas Tarantino za mistrza inteligentnego pop-kina. Plusy: świetna sekwencja anime, dobre wykorzystanie muzyki. Ale na to stać nawet naśladowców Tarantino - od niego samego oczekiwałem więcej.
Wynudziłem się śmiertelnie. Tarantino cierpi na syndrom Wachowskich – do kopiowania pomysłów ma wielki talent, do ich umiejętnego rozwijania już śladowy. Ale muzyka mistrzowska – jeden z soundtracków roku, jeśli nie najlepszy. Lepiej więc zainwestować w CD niż w bilet.
WO – Wojciech Orliński [10]
Cały Quentin, cały on.
KS – Kamila Sławińska [5]
Z kontaktu z tym filmem wyniosłam przekonanie, że Tarantino cofa się w rozwoju. ‘Kill Bill’ to raczej remiks cudzych kawałków niż nowy, żyjący własnym życiem wytwór. Wizualna strona zdominowała Vol.1 do tego stopnia, ze nie znalazło się ani ociupinkę miejsca na słynne tarantinowskie dialogi, które dla mnie były esencją i osłodą każdego z poprzednich filmów QT. To oczywiście dopiero pół filmu, więc mam nadzieję, że w dwójce będzie lepiej – ale na razie jestem bardzo rozczarowana: nijakością postaci, cienkością dowcipu, pustotą i ogólnym przefajnowaniem formy ze skutkiem dla treści. Toż miecz Umy T. ma więcej charakteru niż sama bohaterka! Jedynie przekonanie, że ten film skusi parę osób do sięgnięcia po zapomniane perełki kina ‘B’ powstrzymuje mnie przed postawieniem Quentinowi gorszej oceny. W końcu jest tyle gorszych filmów.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [8]
Obejrzałem, otrzepałem się z krwi i wyszedłem z kina. Ja tam to lubię. Świetny bryk z kina klasy C i D. Zamiast oglądać setki filmów, mamy wszystkie widowiskowe sceny w jednym. Jestem za.
KW – Konrad Wągrowski [9]
Film fabułę ma ubożutka, mamy śladową nadzieję (chyba jednak trochę uzasadnioną), że postaci zostaną zarysowane lepiej w części drugiej, lepsze walki widzieliśmy już niejednokrotnie. Dowcip polega jednak na tym, że, pomimo tego, bawiłem się na filmie absolutnie doskonale. Nie jestem jakimś wielkim znawcą kina B, choć nie jestem też laikiem - oglądałem co nieco nawalanek w Złotych Czasach Wideo drugiej połowy lat osiemdziesiątych, a do Leone mam stosunek nabożny. Dlatego też nie przeszkadzało mi, ze QT kopiuje i nie wnosi, moglem się natomiast świetnie bawić smaczkami, które chwytałem, i tymi, których pewnie nie wychwyciłem. Niektóre teksty były tak uroczymi parodiami, ze spadałem z krzesla (królowała tu oczywiście filozofia Sonny'ego Chiby). A sekwencja okinawska dla mnie była najbardziej klimatyczna w calym filmie. Jak się okazuje samurajskie klimaty bawią nieziemsko, nawet gdy sa podane w sposób parodystyczny. Film anime - to już prawdziwa rewelacja. Wspaniała muzyka. Może me zachwyty wynikają z faktu, że do tej pory za Tarantino nie przepadałem, a 'Pulp fiction' zwyczajnie mnie nużył. 'Kill Bill' bije go na głowę (odciętą). Film ma więc szanse się spodobac kryptomilośnikom kina B, którzy nie zdawali sobie z tego sprawy i tym, którzy nie oczekuja od Tarantino absolutnych cudów. Na szczęście, troche takich jest.