Czas Apokalipsy: Powrót
(Apocalypse Now Redux)
Francis Ford Coppola
‹Czas Apokalipsy: Powrót›

WASZ EKSTRAKT: 100,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Czas Apokalipsy: Powrót |
Tytuł oryginalny | Apocalypse Now Redux |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 11 lipca 2003 |
Reżyseria | Francis Ford Coppola |
Zdjęcia | Vittorio Storaro |
Scenariusz | Francis Ford Coppola |
Obsada | Scott Glenn, Robert Duvall, Harrison Ford, Laurence Fishburne, Martin Sheen, Marlon Brando, Dennis Hopper |
Muzyka | Francis Ford Coppola, Carmine Coppola, Mickey Hart |
Rok produkcji | 1979 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 202 min |
Gatunek | dramat, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Bohaterem opowieści jest kapitan Benjamin Willard, który otrzymuje zadanie zlikwidowania pułkownika Waltera E. Kurtza, który w głębokiej puszczy wietnamskiej toczy prywatną wojnę, i który stworzył własne państwo.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Filmy – DVD i Blu-Ray

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [10]
Nie dodam nic nowego - 'Czas apokalipsy' to po prostu szczyt tego, co może dać wysokobudżetowe kino. Absolutnie osobista, oryginalna wizja, pełna mistrzowskich scen i powalających kawałków dialogu. Do tego podana subtelnie, z szacunkiem dla inteligencji widza, który w wielu miejscach sam musi interpretować to, co widzi. Wersja reżyserska jest, o dziwo, słabsza niż wersja oryginalna. Przede wszystkim niepotrzebnie rozwadnia główną oś filmu - weryfikację racji Kurtza w oczach Willarda. Ale to drobiazg - każda z dodanych scen sprawiła mi niesamowitą przyjemność, nawet jeśli nie powinna się znaleźć w filmie, tylko w dodatkach na DVD. Nawet w tej nieco mniej perfekcyjnej i bardziej dosłownej wersji 'Czas' jest klasą sam dla siebie.
Po raz pierwszy oglądałem „Czas apokalipsy” jakieś dziesięć lat temu. Wtedy zrobił wrażenie kolosalne. I teraz pytanie: oceniać wedle zasady „first impression” czy oceniać „Redux"? Bo wydłużoną wersję obejrzałem prawie bez emocji, po projekcji w pamięci została jedynie cała sekwencja ataku przy dźwiękach „Walkirii” i genialny Duvall. Nowe sceny nie wnoszą zupełnie nic, a ta z Francuzami nawet denerwuje przez swe nachalne moralizatorstwo i niepotrzebnie spłyca wymowę całości. Jako opowieść o szaleństwie nadal się co prawda film nieźle sprawdza, ale jeśli chodzi o płaszczyznę antywojenną, piętnującą ludzką głupotę i manipulację mediów, o wiele większe wrażenie wywarła na mnie choćby oglądana niedawno „Ziemia niczyja”. Ocenię więc „Redux”, mając jednocześnie świadomość, iż zniechęcił mnie na tyle, że prawdopodobnie nie wrócę już do żadnej wersji.
Oryginał to arcydzieło – to wie każdy, wersja reżyserska jest jednak słabsza. Dodatkowe sceny niepotrzebnie wydłużają film i rozwadniają jego wymowę. Wycięte ze względów cenzuralnych niosą ze sobą treści, których wypowiadanie na głos nie robi już dzisiaj większego wrażenia. Siła "Czasu apokalipsy" tkwi w jego uniwersalności, a w tej materii dodane sekwencje nie wnoszą nic nowego. Pogłębiają tylko kontekst polityczny wydarzeń, które powoli przechodzą już do podręcznikowej historii.
WO – Wojciech Orliński [10]
Ja nie umiem oceniać tego filmu. Mam do niego stosunek niemalże religijny. Mógłbym oglądać i oglądać. Jak ktoś się nie chce nawracać na tę religię to trudno, nie będę strugać misjonarza. Ale moim zdaniem to fajna religia :-)
KS – Kamila Sławińska [10]
Wydawać by się mogło, że pomysł poprawiania takiego arcydzieła nie ma najmniejszego sensu – ale o dziwo, Redux rzeczywiście dostarcza nowych wrażeń! Rzecz zdecydowanie dla fanów, i pewnie jest sens obejrzeć wersję klasyczną przed zapoznaniem się z ta nową – ale po stokroć warto. Dodane sceny ujawniają, że w zamyśle Coppoli „Czas apokalipsy” był filmem o dużo bardziej eksponowanej i odważniejszej wymowie politycznej niż wersja, którą znamy. Co jeszcze ciekawsze, uniwersalność przekazu na tym kompletnie nie traci, a całość zwala z nóg jeszcze bardziej niż dwadzieścia lat temu – może dlatego, że ‘horror’, o którym mówi Kurtz, coraz częściej wdziera się w naszą z pozoru oswojoną rzeczywistość mieszkańców ‘cywilizowanej’ części świata. Osobiście nie miałabym za złe, gdyby odnaleziono jeszcze trochę nieznanych scen z tego filmu: kina takiej klasy nigdy dość.
KW – Konrad Wągrowski [10]
Ten film wcale nie potrzebuje żadnych współczesnych wojen, aby być zrozumiałym w każdej epoce. Ta sugestywna, przerażająca i wizualnie fascynująca wizja podróży do środka siebie, poznawania mrocznej części swej natury, czy też odwiedzania kolejnych kręgów piekieł (przy moście już myśli się, że ten Kilgore w sumie był zupełnie normalnym facetem) jest jednocześnie ponadczasowym traktatem filozoficznym, ekranizacją opowiadania Conrada i wypowiedzią na temat wojny, a wojny wietnamskiej w szczególności, choć oczywiście dotyczy każdego innego konfliktu, w którym ludzie zabijają ludzi. A można ten film odbierać jeszcze na dziesiątki innych sposobów - czy to nie cecha arcydzieł? Paradoksalnie, sekwencja na francuskiej plantacji nie pasuje tu nie dlatego, że powoduje wytracenie tempa filmu, ale dlatego, że zbyt szczegółowo umieszcza jego akcję w czasoprzestrzeni, podając szereg politycznych i historycznych argumentów tyczących Wietnamu, co nie pasuje do szerszej koncepcji filmu. Jest to jeden z nielicznych przypadków filmów, który nie zestarzał się przez dwadzieścia lat (choć przecież choćby batalistyka filmowa poszła mocno do przodu) zachowując swoją niesamowitą siłę oddziaływania.