Restless
Gus Van Sant
‹Restless›

Opis dystrybutora
Opowieść o nieuleczalnie chorej nastolatce, która zakochuje się w chłopcu lubiącym chodzić na pogrzeby i spotyka się z duchem japońskiego kamikadze z czasów drugiej wojny światowej.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Utwory powiązane
‹Kocham kino›
–
Theo Angelopoulos,
Olivier Assayas,
Bille August,
Jane Campion,
Youssef Chahine,
Kaige Chen,
Michael Cimino,
Ethan Coen,
Joel Coen,
David Cronenberg,
Jean-Pierre Dardenne,
Luc Dardenne,
Manoel de Oliveira,
Raymond Depardon,
Atom Egoyan,
Amos Gitai,
Alejandro González Iñárritu,
Hsiao-hsien Hou,
Aki Kaurismäki,
Abbas Kiarostami,
Takeshi Kitano,
Andriej Konczałowski,
Claude Lelouch,
Ken Loach,
David Lynch,
Nanni Moretti,
Roman Polański,
Raoul Ruiz,
Walter Salles,
Elia Suleiman,
Ming-liang Tsai,
Gus Van Sant,
Lars von Trier,
Wim Wenders,
Kar Wai Wong,
Yimou Zhang
‹Zakochany Paryż›
–
Olivier Assayas,
Frédéric Auburtin,
Emmanuel Benbihy,
Gurinder Chadha,
Sylvain Chomet,
Ethan Coen,
Joel Coen,
Isabel Coixet,
Wes Craven,
Alfonso Cuarón,
Gérard Depardieu,
Christopher Doyle,
Richard LaGravenese,
Vincenzo Natali,
Alexander Payne,
Bruno Podalydès,
Walter Salles,
Oliver Schmitz,
Nobuhiro Suwa,
Daniela Thomas,
Tom Tykwer,
Gus Van Sant
PCz – Piotr Czerkawski [9]
Gus Van Sant niby po raz kolejny opowiada o młodości sprzężonej ze śmiercią, ale tym razem czyni to w sposób znacznie bardziej atrakcyjny niż w „Słoniu” czy „Paranoid Park”. Zamiast paradokumentalnej rejestracji z tamtych filmów mamy w „Restless” ekscentryczną wariację na temat „Attenbergu” połączoną z ekranizacją nieistniejącej powieści Murakamiego. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze znakomity soundtrack z wybijającym się na czoło „Sympathique” z repertuaru Pink Martini. Nadspodziewanie
świetne kino.
BH – Błażej Hrapkowicz [8]
Sporo złych recenzji, ale mnie ta opowieść ujęła, bo jest przewrotna, inteligentna i empatyczna. Van Sant naigrywa się z popularnych konwencji romantycznych, ale zdaje sobie sprawę, że sam porusza się w konwencji indie – programowo ekscentrycznej, lekko udziwnionej, po hipstersku cool. To film wizualnie przeczulony, napięty, wytężony jak emocje młodych bohaterów próbujących oswoić śmierć, pod koniec niemal buddyjski, dopuszczający bowiem równoległe światy i witający ostateczność ze spokojną akceptacją. Rozumiem tych, których „Restless” odrzuca, sam chwilami wątpiłem, ale wyszedłem z kina głęboko dotknięty.
WO – Wojciech Orliński [1]
Tak, zgoda, młodzi aktorzy grają bardzo dobrze. Poza tym jednak absolutnie nie polecam tego filmu ludziom, chodzącym do kina dla przyjemności (polecam, oczywiście, ludziom dowartościowującym się tym, że są tacy bardzo hipst). Dołująca opowieść o powolnym umieraniu na nieuleczalną chorobę, w której nic się nie dzieje. Chodzą i chodzą, snują się i snują. A potem umierają. Wiem, w realnym życiu też tak jest, ale za oglądanie realnego życia się nie płaci w kasie. Wyszedłem z kina „głęboko dotknięty” tym, że w ogóle na to przyszedłem.
Oswajanie śmierci przeestetyzowanymi kadrami i indie rockowymi kawałkami działa! Nawet ja ze swoją tanatofobią zdołałem przyjąć dzieło Van Santa spokojnie. Oczywiście, spokojnie nie oznacza bynajmniej – bez emocji, bo od tych film jest gęsty. Dodatkowy plus za duet Hooper jr i Wasikowska – aktorzy odnaleźli się w nietypowym dziele Van Santa bezbłędnie i pokazali, że zgodnie z przewrotnym przesłaniem filmu – ze śmiercią im/nam do twarzy.
W pewnym sensie jest to nawiązanie do rosyjskiego "Bączka".