Incepcja
(Inception)
Christopher Nolan
‹Incepcja›

WASZ EKSTRAKT: 80,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Incepcja |
Tytuł oryginalny | Inception |
Dystrybutor | Warner Bros |
Data premiery | 30 lipca 2010 |
Reżyseria | Christopher Nolan |
Zdjęcia | Wally Pfister |
Scenariusz | Christopher Nolan |
Obsada | Leonardo DiCaprio, Ken Watanabe, Joseph Gordon-Levitt, Marion Cotillard, Ellen Page, Tom Hardy, Cillian Murphy, Tom Berenger, Michael Caine, Lukas Haas, Talulah Riley |
Muzyka | Hans Zimmer |
Rok produkcji | 2010 |
Kraj produkcji | USA, Wielka Brytania |
Data premiery Blu-ray | 7 grudnia 2010 |
WWW | Strona |
Gatunek | SF, thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Dom Cobb jest zdolnym złodziejem, najlepszym w niebezpiecznej dziedzinie ekstrakcji, czyli wykradania cennych sekretów z głębokiej podświadomości podczas fazy marzeń sennych, kiedy umysł jest najbardziej wrażliwy. Rzadkie umiejętności Cobba uczyniły go pożądanym graczem w nowym zdradzieckim świecie korporacyjnego szpiegostwa, ale również międzynarodowym zbiegiem i kosztują go wszystko co kiedykolwiek kochał.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Jakub Gałka, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
‹Ten film to barok›
Książki – Wieści

Utwory powiązane
Tyle czasu od premiery, ale ciągle nie udało mi się zrobić sobie incepcji, że wszystko tu na swoim miejscu i radości po pachy. Na pracę Nolana w „Incepcji” patrzę z dużym szacunkiem, ale w jego wypadku, wszystko co jest poniżej linii z napisem „absolutnie genialne” – to rozczarowanie. Na co misterne konstrukcje i genialne pomysły, skoro w środku nie ma ani jednego bohatera, który by nie był cięty według nieznośnie zjechanego szablonu. Oczywiście, mimo wszystko, warto…
Z rozlicznych interpretacji „Incepcji” najbardziej podoba mi się ta z metaforą przemysłu filmowego – Cobbs jako reżyser, alter ego samego Nolana; Arthur jako producent; Ariadne – scenarzystka; Eames – aktor itd. „Osiem i pół” XXI wieku. Niemniej sprawdza się też jako dickowski thriller, osobliwy heist movie czy nietuzinkowy melodramat. Film jak marzenie.
BH – Błażej Hrapkowicz [9]
Nolan jest obecnie najinteligentniejszym reżyserem w głównym nurcie Hollywood – wielopiętrowe narracje buduje przejrzyście i skrupulatnie; spektakularnie, ale nie bombastycznie; w sposób autorski i z szacunkiem dla wartości atrakcji. W „Incepcji” wspomnienie i fantazja mieszają się z jawą, prowadząc otwartą bitwę o pognębionego traumą DiCaprio. Jasne, wcięcia humorystyczne pasują tu jak pięść do nosa i są kwaśne jak cytryna; to prawda, Nolan nie zawsze radzi sobie z fabularnym uzasadnieniem infodumpu, który leje się z ust postaci (bo w produkcji wysokobudżetowej o takich ambicjach wykładów trudno uniknąć – liczy się sposób podania). Ale za ostatnią godzinę wybaczyłbym „Incepcji” wszystko. To arcydzieło inscenizacji, dramaturgii i mistrzowsko wykorzystanego montażu równoległego, który jest specjalnością Nolana. Trzy plany, troje bohaterów uwikłanych w innego rodzaju walkę, ciekawa gra z czasem akcji. Autentycznie zapiera dech w piersiach. Take a bow, Mr. Nolan.
MO – Michał Oleszczyk [7]
Finezja przeplatana wyrobnictwem, ale bilans i tak dodatni. Dialogi czysto informacyjne, DiCaprio powtarza rolę z „Wyspy tajemnic”, muzyka Zimmera okropna. Ale koncept tak zamaszysty i nośny, że wiele można ponurakowi Nolanowi wybaczyć. Po raz pierwszy widziałem takie użycie montażu równoległego, w którym trzy akcje rozgrywałyby się w różnym tempie – ta część filmu jest majstersztykiem i nie zdziwię się, jeśli wyznaczy kinu sensacyjnemu nowe, ekscytujące standardy.
WO – Wojciech Orliński [3]
Chyba pierwszy raz jestem w sytuacji malkontenta, któremu się nie podoba letni blockbuster. Pomysł filmu jest tak potwornie idiotyczny – Naukowcy Wynaleźli Tajemniczy Sposób Na Spotykanie Się We Śnie! – że moje dźwigary do zawieszania niewiary tego nie wytrzymały. Ponieważ wszystko się dzieje we śnie, to nic nie ma sensu, gdy bohaterom brak broni, mogą sobie dośnić dodatkową (a ja wtedy się skręcam od pytania – NIE MOGLI JEJ WYŚNIĆ OD POCZĄTKU? DLACZEGO DOPIERO TERAZ?). Potem znajdują się w potrzasku i pada najbardziej żenujący dialog, „jaka jest droga na skróty?” / „nie ma żadnej, przecież sam zamówiłeś labirynt” / „e, na pewno jakaś jest” / „skrót jest przez wentylację”. Pomijam już to, że „wchodzenie przez wentylację” ma swoją zasłużoną gablotę w Hali Sławy Żenujących Rozwiązań Fabularnych, ale dlaczego od razu nie wchodzili na skróty? Film w moich oczach dobija to, że o ile męskie kreacje grane są przez świetnych aktorów – to kobiety mamy tylko dwie, Zołzę i Pipulinkę. Obie tak nieciekawe, że serdecznie od początku życzyłem im możliwie bolesnego zgonu. Gdybym był ojcem Nolana, powiedziałbym „son – I am disappoint” (ten zgrany mem z 4chana tutaj pojawia się jako Bardzo Dramatyczny Wątek Wyciskający Łzy Z Oczu Cilliana Murphy’ego! – pasuje do wentylacji w sumie).
„Incepcja” to wypełniona adrenaliną… intelektualna impresja, której rejestracja porównywalna jest z odbieraniem świata przez Leonarda, cierpiącego na zanik pamięci krótkotrwałej bohatera „Memento”. Komfort właściwej percepcji jest tu podobną ułudą. Nolan wrzuca nas do labiryntu, w którym rzeczywistość przenika się z jej wyobrażeniem, a może nawet w ogóle nie istnieje. Jeśli wiemy już w którą stronę się skierować, to zaraz lądujemy w ślepej uliczce. Jeśli coś zaczyna układać się w logiczną całość, to po to tylko, by rozpaść się na atomy.
MW – Michał Walkiewicz [10]
Nikt nie robi w interesie kina rozrywkowego więcej niż Christopher Nolan. „Incepcja” to nie scenariuszowa łamigłówka klasy „Memento” (konkurencję z „Prestiżem” wytrzymuje), ale pod względem reżyserii jest wprost FENOMENALNA. Nolan szanuje widza, nie podsuwa mu scen średnich, odpuszczonych. Wszystkie są świetne, wszystko chodzi jak w zegarku. Fabularnie ryzykowne motywy (logika snu, podświadomość i jej manifestacje) ogrywa z wyczuciem i inteligencją, ma kapitalne pomysły inscenizacyjne, jest odważny, ale ostrożny, świetnie prowadzi aktorów. Ocenę jednakże wystawiam na gorąco, póki banan nie zejdzie mi z twarzy. Po kolejnych seansach przyjdzie pora na skargi i zażalenia.
KW – Konrad Wągrowski [9]
„Incepcja” to cholernie odważny film. Mamy do czynienia z pierwszym blockbusterem za ciężkie, w którym cała konstrukcja jest tak złożona, że „przeciętny widz” nie ma najmniejszej szansy na objęcie całości i musi wyjść skonsternowany. A przecież miliony dolarów powinny się zwrócić właśnie dzięki „przeciętnym” widzom. Tymczasem już nawet nie trzy poziomy snu (to większość jest w stanie objąć), ale szereg drobniejszych koncepcji – śnienie świadome, wchodzenie do czyjegoś snu (odpowiecie na szybko czyim snem był każdy z poziomów), sprzężone „kicki” do wybudzenia, limbo, migracje bohaterów między poziomami po śmierci we śnie, istoty z podświadomości – to jednak wymaga cholernej koncentracji, bez której film pozostaje bezładną mieszanką pościgów i strzelanek. Nie zapomnijmy jednak o drobiazgach, które w dużym stopniu decydują o wyjątkowości filmu Nolana (senna ochrona ma za zadanie nie chronić, ale… zabić twory z podświadomości, choć ogólnie pozostają ludźmi, nie otrzymują praktycznie żadnej osobowości, akcja z pakowaniem śpiących lewitujących do windy, wyjeżdżający znienacka ogromny pociąg na środku ulicy…). Wielka musiała być wiarą w magię Nolana, skoro pozwolono mu zrobić taki film za takie pieniądze. Czemu więc nie dycha? Bo jednak takiego ciosu obuchem, jak po niegdysiejszym „Matriksie” nie otrzymałem…
Dobry film z doskonałą scenografią i efektami. Nolan po raz kolejny pokazuje, że kino sensacyjne głupie być nie musi. Złodziejsko-sensacyjny schemat fabularny reżyser i scenarzysta w jednej osobie wplata w niezwykle precyzyjnie skonstruowany scenariusz (a że potrafi żonglować czasem i przestrzenią pokazał w „Memento” sprzed 10 lat). Fantastycznie stopił kilka, bardzo różnych płaszczyzn fabularnych. Wszystko zatopił w psychoanalityczno-onirycznym sosie. Mielizny scenariusza dochodzą do umysły widza flashowo, już po seansie. W kinie się o nich nie myśli, bo reżyser doskonale zna swoją robotę. Na tróję z dwoma zasługuje łzawy wątek dramatycznej miłości małżeńskiej głównego bohatera (całkiem udatnie zagranego przez DiCaprio). Choć przez większość filmu reżyser raczej widza szanuje, to tu mruga niczym smutny clown, bo nie dość, że drewniana Marion Cotillard udaje, że gra kobietę demoniczną, to jeszcze, gdy się pojawia, towarzyszy jej motyw muzyczny z piosenki Piaf, którą w innym filmie zagrała. Sam pomysł, złodziejskiej szajki wkradającej się do ludzkich umysłów, ryzykowny, ale inscenizacyjnie to jednak majstersztyk.
Fred - podobny pomysł wykorzystano w "Trzynastym piętrze", całkiem znośnym niemieckim filmie z 1999r.
A "Incepcję" kupiłam, chyba najbardziej za ten pomysł z akcją równoległą na 3 poziomach właśnie. Przede mną 2 seans.