Julie i Julia
(Julie & Julia)
Nora Ephron
‹Julie i Julia›

Opis dystrybutora
Film jest oparty jest na opowiadaniu Julie Powell "Julie and Julia: 365 Days, 524 Recipes, 1 Tiny Apartment Kitchen". Powell nie przepadała za swoja pracą sekretarki i postanowiła w ciągu roku zrealizować wszystkie 524 przepisy z książki kucharskiej Julii Child "Mastering the Art of French Cooking". Swoje doświadczenia w kuchni zaczęła spisywać w formie bloga. A ten z kolei posłużył wydawcom do opublikowania tych perypetii w formie książki.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Wieści

Utwory powiązane
Filmy

Ja już chyba za bardzo nasiąknąłem programami Tony’ego Bourdaina czy dwóch puszystych dam, żeby móc się zachwycić taką milusią komedyjką kulinarną. W historii Julii Child jest jeszcze jakaś pasja (i fenomenalny Stanley Tucci), ale już Julie Powell bardziej niż pichceniem ekscytuje się komentarzami na swoim blogu. W sumie sympatyczna błahostka, ale w przeciwieństwie do naprawdę dobrych potraw – na jeden raz.
UL – Urszula Lipińska [4]
Parafrazując recenzję naszej redakcyjnej koleżanki, jeśli wydaje ci się, że jesteś do niczego, praca cię nie satysfakcjonuje, marzenia odłożyłeś dawno na półkę i chcesz się pogapić na fajne jedzenie na ekranie… obejrzyj „Ratatuja”.
MO – Michał Oleszczyk [7]
Odświeżająca pochwała jedzenia: piękny sen nas wszystkich, żyjących w kulturze każącej śnić koszmary o zabójczych węglowodanach. Adams i Streep wspaniałe; dwie gwiazdy z przeciwległych krańców hollywoodzkiego nieba (świeżość vs. kontrola totalna). Ale, ale… Bohater „Super Size Me” tył w oczach, jedząc codziennie parę hamburgerów – Julie Powell nie tyje ani dekagrama, mimo że zjada prawie pięćset dań w przeciągu nędznych 365 dni. Jedzenie jest w „Julie i Julii” przyjemnością pozbawioną konsekwencji. Oczywiście, wszyscy chcemy w to wierzyć; ja także – i tylko dziwny fenomen kurczących się w szafie dżinsów podpowiada mi, że chyba jest inaczej.
KW – Konrad Wągrowski [6]
Do 2/3 oglądało mi się ten film doskonale. O dziwo wcale nie trzeba żadnych wielkich emocji, aby zrobić dobry film. „Julie i Julia” to opowieść ciepła, pozytywna, urokliwa i budząca od cholery dobrych emocji. Świetna Streep, strasznie fajny jej związek z kapitalnym Tuccim, ale i tak najbardziej podobał mi się dziewczyński urok Amy Adams. Szkoda tylko, że Nora Ephrom uznała, że to za mało i na koniec wprowadziła kilka zupełnie niepotrzebnych i nic nie wnoszących konfliktów i małych dramatów.