Noc w muzeum
(Night at the Museum)
Shawn Levy
‹Noc w muzeum›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Noc w muzeum |
Tytuł oryginalny | Night at the Museum |
Dystrybutor | CinePix |
Data premiery | 19 stycznia 2007 |
Reżyseria | Shawn Levy |
Zdjęcia | Guillermo Navarro |
Scenariusz | Ben Garant, Thomas Lennon |
Obsada | Ben Stiller, Carla Gugino, Dick Van Dyke, Mickey Rooney, Bill Cobbs, Jake Cherry, Ricky Gervais, Robin Williams, Kim Raver, Charles Q. Murphy, Steve Coogan, Paul Rudd, Owen Wilson |
Muzyka | John Ottman |
Rok produkcji | 2006 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Noc w muzeum |
WWW | Strona |
Gatunek | familijny, komedia, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Głównym bohaterem filmu jest strażnik w muzeum, beznadziejny pechowiec, który przez przypadek uruchamia starożytną klątwę. W rezultacie miasto zaczynają nękać widmowe stwory, które wywołują całkowity chaos.
Utwory powiązane
Zawsze zawzięcie broniłem tezy, że filmy dla dzieci nie muszą męczyć starszych widzów, ale zaczynam się poddawać. Dzieciaki wokół mnie bawiły się nienajgorzej, podczas gdy ja zgrzytałem zębami za każdym razem, kiedy przebudzałem się z drzemki. Jest tu i nudno i głupio a do tego zupełnie nieśmiesznie. W tym ostatnim duże zasługi położyli twórcy polskiej wersji językowej, która ssie zarówno technicznie jak i merytorycznie.
MC – Michał Chaciński [3]
Kryminalne marnotrawstwo talentu. Przy takiej ilości pomysłów realizacyjnych i takiej obsadzie film powinien powalać. Ten wzbudza tylko w kilku miejscach uśmiech. Zawiódł Stiller, który nie udaje już nawet, że jest aktorem i że jako komik ma jakieś nowe pomysły – w kółko serwuje ten sam zestaw min od lat. Zawiódł Owen Wilson, który aktorem nigdy nie był, ale powtarzana przez niego w kółko postać „surfer dude” normalnie mnie bawiła, ale tutaj zupełnie się nie sprawdziła. Robin Williams nie ma raptem ze dwie sensowne sceny. A sam scenariusz nie udaje nawet, że chodzi o coś więcej, niż tylko szybkie odhaczenie koniecznych elementów. Ale najbardziej jednak zawiódł kompletnie nieudolny reżyser, który z „komedii” ze Stillerem, Gervais, Wilsonem i Williamsem nie jest w stanie wycisnąć ani jednej sceny wartej zapamiętania. Szkoda. Wszystkie punkty za niezłą realizację.
Sporo tu kiepskich gagów i slapstickowych numerów wyciągniętych z muzeum (w końcu poprzednim filmem Shawna Levy’ego była najgorsza komedia ubiegłego roku, czyli remake „Różowej Pantery”), ale udało się twórcom kilkakrotnie zaskoczyć mnie kreatywnością, parę razy autentycznie rozśmieszyć i w sumie seans spędziłem ze świadomością, że gdybym miał te piętnaście lat mniej, bawiłbym się wręcz wybornie. A i teraz bawiłem się nieźle, mimo iż tłumacz gubiący w przekładzie oryginalne żarty starał się ze wszystkich sił mi to uniemożliwić – o ile mogę jeszcze zdzierżyć Żwirka i Muchomorka w „Shreku”, tak gdy w filmie aktorskim prezydent Roosevelt rzuca tekstami w stylu „Nie od razu Kraków zbudowano”, mam ochotę rzucić czymś ciężkim w ekran. Koniecznie idźcie na wersję bez dubbingu – same dialogi na linii Ben Stiller-Ricky Gervais są przez Adamczyka i Konarowskiego tak spartolone, że brak słów.
Nie będę się czepiał, choć od czasów brutalnego mordu na „Różowej panterze”, reżyser tego filmu jest dla mnie bardzo… Levy. Miało być efektowne widowisko familijne i jest. Miało bawić i przestraszać małolatów. Bawi i przestrasza. I tyle. Jeśli ktoś chciałby zabrać swoje dzieci do kina, poleciłbym właśnie ten film. Krzywdy pociechom nie zrobi, nie wymęczy też nadmiernie dorosłej obstawy. A morał, że każdy ma w sobie potencjał, żeby zmieniać świat i że żadna praca nie hańbi z pewnością 10-latkowi nie zaszkodzi.
Niestety, wersja z polskim dubbingiem jest rozpaczliwa. Kiedy słyszałem rozmaite „sorki” i „dzięksy” wypowiadane przez Bena Stillera, wróć, Piotra Adamczyka, popcorn stawał mi w gardle…
WO – Wojciech Orliński [6]
Nie masz dzieci? Daruj sobie. Masz? No to w sumie lepiej na to, niż na „Eragona”.
KS – Kamila Sławińska [7]
Świetna rozrywka na świąteczny wieczór - humor, akcja, sympatyczny nieudacznik w głównej roli, plejada pysznych postaci drugoplanowych (z których najbardziej udał się chyba grany przez Steve Coogana Oktawius), kapitalnie pomyślane gagi, no i oczywiście masa świetnych efektów specjalnych. Nie jest to może żadne epokowe dokonanie techniczne ani film, który pamiętać się będzie latami - ale porcja bezpretensjonalnej, profesjonalnie wykonanej rozrywki, jakiej dostarcza, zasługuje na docenienie.
KW – Konrad Wągrowski [4]
Główny problem z „Nocą w muzeum” polega na tym, że film jest naprawdę niespecjalnie śmieszny. A przynajmniej śmieszny jedynie dla przeciętnego siedmiolatka, którego bawi skacząca małpa, co przeciętnego dorosłego przyprawia jedynie o wzruszenie ramion. A szkoda, bo potencjał był – i nie mówię tu tylko o aktorach, ale też o pomysłach – ileż mozna wykrzesać choćby z wątku Guliwera wśród liliputów? Efektowne to momentami od strony technicznej, ale wychowawcze, że aż zęby bolą. Czy naprawdę w każdym amerykańskim filmie nieco roztrzepany, ale w gruncie rzeczy porządny ojciec musi udowadniać swemu synowi, że jest bohaterem?
Prosta, naiwna historyjka z morałem, ale ubrana w świetną scenografię, z mnóstwem ciekawych rozwiązań plastycznych. Wyobraźni starczyło przy budowaniu scenariusza na stworzenie interesującego szkieletu fabularnego, zabrakło niestety pomysłów, by trzymać w napięciu i bawić od początku do końca. W sumie nienajgorszy film dla młodszych widzów, a i starsi nie zanudzą się na śmierć. Warto zwrócić uwagę na trzech starszych panów, którzy grają role odchodzących na emeryturę strażników w muzeum – kiedyś dużo grali w amerykańskich filmach.