Plaga
(The Reaping)
Stephen Hopkins
‹Plaga›

Opis dystrybutora
Katherine Winter nie wierzy w cuda – ufa tylko faktom. Katherine, która w przeszłości była pastorem, wystąpiła z Kościoła po tym, jak jej córka i mąż zginęli w tragicznych okolicznościach, gdy pracowała jako misjonarka w Sudanie, i odtąd szuka już odpowiedzi na swoje pytania nie w modlitwie, ale w badaniach naukowych. Stała się wybitną demaskatorką rzekomych cudów...
Utwory powiązane
Bardzo lubię horrory i thrillery o tematyce okultystycznej, satanistycznej, biblijnej, toteż – podrajcowany świetnie zmontowanym trailerem, obecnością Hilary Swank i Idrisa Elby przed, a Stephena Hopkinsa za kamerą – wiele sobie po „Pladze” obiecywałem. Niestety, wszystko co dobre na zwiastunie się skończyło – sam film to specyficzny (coś w rodzaju „worst of…”) zbiorek demonicznych motywów – z jakich filmów, to już Bartek napisał; dość wspomnieć, że bać się nie ma tu czego, zaś jako takie zaciekawienie rozwojem wydarzeń ulatnia się po jakiejś półgodzinie, kiedy to twórcy zaczynają wyjaśniać w retrospekcjach rzeczy, których już wcześniej się nie domyśleć mógłby chyba tylko widz, dla którego „Plaga” byłaby pierwszym horrorem obejrzanym w życiu. Nic więc dziwnego, że i dobrzy aktorzy nie mają jak się tutaj wykazać – Swank bardziej złożoną rolę miała nawet w „Karate Kid IV”, Elba choćby w „Gospel”. Strata czasu – naszego i ich – z tym że oni mogą to przypłacić co najwyżej moralniakiem, a nam nikt za bilet nie zwróci.
Obyło się bez niespodzianek, choć reżyser Stephen Hopkins potrafi czasem błysnąć (vide: film o Peterze Sellersie). Za to scenarzysta „Domu woskowych ciał” nie doznał olśnienia i nie zaskoczył nagłym przypływem talentu. Ale po co się wysilać, skoro na wtórności też można dobrze zarobić. „Plaga” to prawie 100 minut ładnie sfotografowanej, chaotycznej składanki z motywów kina diabolicznego („Omen”, „Dziecko Rosemary”, „Kult”, „Constantine”) plus – thumbs up! – Hilary Swank w skąpych podkoszulkach. „Intrygi” z małomiasteczkową sektą czcicieli diabła nie jestem w stanie przytoczyć, bo – szczerze powiedziawszy – wyleciała mi z głowy tuż po wyjściu z kina (zadziałał chyba zdrowy mechanizm samooczyszczania pamięci ze spamu). Źli okazali się dobrymi, dobrzy złymi, przed kamerą, niczym w „Klątwie”, przemykały demoniczne dzieci, ścieżka dźwiękowa dawała czasem ostro po uszach, żebyśmy wiedzieli, które momenty są straszne, a ja… zapamiętałem głównie podkoszulki Hilary Swank. Mam nadzieję, że posiadaczka dwóch Oscarów ma na tyle silną pozycję w branży, że nie zniży się do sequela „Plagi”, sugerowanego w finale.