Moja droga Wendy
(Dear Wendy)
Thomas Vinterberg
‹Moja droga Wendy›

Opis dystrybutora
W małym miasteczku osiemnastoletni Dick po stracie ojca czuje się bezpiecznie jedynie z pistoletem w dłoni. Choć nazywa siebie pacyfistą, razem z kolegami zakłada klub miłośników broni. Pewnego dnia młodzi ludzie są zmuszeni użyć jej w obronie własnej. Odkrywają, czym w istocie jest życie, czym jest śmierć, czym jest zabijanie.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Utwory powiązane
Satyra wymierzona w amerykańską obsesję na punkcie broni, w wyrosłe na westernach społeczeństwo wmawiające sobie, że dopiero posiadanie strzelby gwarantuje pokój, jest niewątpliwie celna, ale nienowa. Uniwersalne przesłanki typu „nie igraj z ogniem, bo się sparzysz” czy „okazja czyni złodzieja”, też nie mówią nic odkrywczego. Narrator zupełnie niepotrzebnie komentuje wydarzenia rozgrywane na ekranie. Jednak mimo to, siedzi w „Mojej drogiej Wendy” kawałek całkiem niezłego kina. To ta część, która opowiada o entuzjazmie, z jakim kilkoro przegranych już na starcie dzieciaków tworzy swoją własną, hermetyczną subkulturę. Gdyby pójść bardziej w tym kierunku, ograniczyć wątpliwej urody erotyczne podteksty, polityczne i socjologiczne przytyki, mogłoby z tego wyjść coś więcej niż tylko kolejny zbyt oczywisty, by być prowokującym, film von Triera.
WO – Wojciech Orliński [7]
Pochwalę się - byłem na planie tego filmu, oglądałem rzekome "typowe amerykańskie miasteczko" zbudowane z dykty wśrod baraków bazy wojskowej pod Kopenhagą, w której urzędują duńscy filmowcy. Ani przez sekundę nie traktowałem więc tego filmu inaczej, niż jako groteskową komedię. Zdaje się, że to klucz do polubienia twórczości von Triera (potraktuj go serio, a się zniesmaczysz), więc bawiłem się świetnie. Soundtrack wymiata!
Najlepszy film von Triera, jaki kiedykolwiek widziałem. Może dlatego, że von Trier oprócz napisania scenariusza tylko czuwał nad Vinterbergiem. Brak teatralnej scenografii i dogmatycznej choreografii pozwolił twórcom przenieść ciężar filmu na treść i postaci. A te są cacy. Motyw pacyfistów z bronią w ręku jest tak oczywisty, że aż głupio nazwać "Moją drogą Wendy" parabolą. Ale pieprzę parabolę, jak mam do czynienia z tak pięknie skonstruowaną ironią. A na dodatek świetne aktorstwo, ze wskazaniem na... wcale nie Jamiego Bella, a Danso Gordona, który poraża naturalnością i wyczuciem. No i w końcu nie mogę dać filmowi z "Time Of The Season" The Zombies na soundtracku mniej niż siedem.