Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa
(The Chronicles of Narnia: The Lion, the Witch & the Wardrobe)
Andrew Adamson
‹Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa |
Tytuł oryginalny | The Chronicles of Narnia: The Lion, the Witch & the Wardrobe |
Dystrybutor | Forum Film |
Data premiery | 6 stycznia 2006 |
Reżyseria | Andrew Adamson |
Zdjęcia | Donald McAlpine |
Scenariusz | Andrew Adamson, Christopher Markus, Stephen McFeely, Ann Peacock |
Obsada | Georgie Henley, William Moseley, Skandar Keynes, Anna Popplewell, Tilda Swinton, James Cosmo, Jim Broadbent, Liam Neeson, Ray Winstone, Rupert Everett |
Muzyka | Harry Gregson-Williams |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Opowieści z Narnii |
Czas trwania | 140 min |
WWW | Strona |
Gatunek | familijny, fantasy, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Głównymi bohaterami filmu będą Peter, Susan, Edmund i Lucy, którzy przez przejście w magicznej szafie trafiają do krainy mówiących zwierząt, karłów, smoków i innych tajemniczych stworzeń - Narnii. Panuje tutaj wieczna zima, która jest dziełem złej Białej Czarownicy.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Filmy

Efektom specjalnym daleko do ideału – wyraźnie widać różnicę między żywymi a wyrenderowanymi postaciami, minotaur nie wygląda jak minotaur, tylko jak facet przebrany za minotaura – i paradoksalnie może właśnie dzięki tym niedoskonałościom udało się Adamsonowi wykrzesać magię i klimat nieznacznie tylko ustępujące staremu serialowi. Jest tu parę zbędnych, drewnianych dialogów, kilka rażących dorosłego widza infantylizmów, ale to w sumie niebywałe, że w filmie kosztującym 180 milionów dolarów najbardziej spektakularnym, urzekającym momentem był dla mnie ten, kiedy mała Łucja po raz pierwszy przeszła przez szafę do Narnii. Wciąż tkwiący w pamięci widok jej rozdziawionej buzi i błyszczących oczu niweluje mi tutaj wszystkie minusy.
Adamson nakręcił nie tyle film fantasy, co baśń skierowaną do młodszych widzów, a efekt jest więcej niż zadowalający. Miejscami naraża się jednak na niepotrzebne porównania z Jacksonem – scena bitwy zaczyna się obiecująco, ale w drugiej połowie rozmywa właśnie przez ową baśniową umowność. Zasadniczo reżyser trzyma się jednak dziecięcego charakteru opowieści i filmowi wychodzi to na plus – nadęte dialogi o odwadze czy ckliwe, zbyt długie sceny z płaczącymi dziećmi łyka się bez bólu a nawet z emocjonalnym zaangażowaniem. Wszystko to okraszone jest sporą dawką sympatycznego humoru. Dawno nie widziałem filmu dla młodszych widzów pozbawionego postmodernistycznych wstawek, na którym równie dobrze bawiliby się dorośli. Dobrze radzą sobie dziecięcy aktorzy, a szkaradna Tilda Swinton to już klasa sama w sobie. Efekty trzymają poziom wszystkich ostatnich megaprodukcji – miejscami zachwycają, miejscami śmieszą swoją nieporadnością. No i te bobry!
WO – Wojciech Orliński [7]
Powiem brutalnie: "Władca pierścieni" tak wysoko ustawił poprzeczkę w kwestii filmów fantasy rozgrywających się w pięknych okolicznościach nowozelandzkiej przyrody, że na miejscu innych filmowców bym sobie odpuścił, bo rozczarowanie jest nieuchronne. Nie ma siły, "Narnię" ogląda się jak coś w rodzaju "Władcy pierścieni IV", a to dla filmu fatalne choćby ze względu na to, że literacki pierwowzór do pięt nie dorasta Tolkienowi. Doceniam więc to, jak dobrze grają dzieci (zwykle dzieci to najsłabsze ogniwo, tutaj są atutem), stałem się totalnym fanem Tildy Swinton, umocniłem się w postanowieniu, by odwiedzić kiedyś Nową Zelandię, ale na kolana jednak rzucony nie byłem.
KS – Kamila Sławińska [6]
Ten film jest najbardziej magiczny w tych momentach, kiedy nic magicznego jeszcze się nie dzieje - na samym początku, kiedy dzieci biegają po wielkim, tajemniczym domu, a Lucy odkrywa tajemne przejście do Narnii. Jednak nawet wtedy, kiedy magicznych stworów nie trzeba sobie wyobrażać, bo stoją w całej krasie przed oczami zachwyconych widzów - film nie rozczarowuje. To ładnie zrealizowana baśń, zgrabnie unikająca zbyt nachalnych chrześcijańskich odwołań. Dobrze się ogląda, i o to chyba chodzi.
Adamson jednak nie wygrał batalii z dziecięcymi wspomnieniami. Całkiem ładny jest to film i nawet mi się podobał, ale nie potrafi być baśnią, a na to właśnie czekałem. Przyjemnie się patrzyło na większość cyfrowych zwierzaczków i oryginalny świat Narnii, ale kilka rzeczy wytrącało z tego wizualnego letargu. Aslan, bobry czy wilki były zrobione na wysokim poziomie, ale już taki lis był tylko denerwującą kopią shrekowego Kota w butach. Po dobrej scenie z pękającym lodem musiał nastąpić, chyba wrzucony przypadkowo, motyw ze Świętym Mikołajem głoszącym pacyfistyczne hasła podczas rozdawania militarnych prezentów. Nie mogłem się też odpowiednio zaangażować przez beznadziejny dubbing i jedne z gorszych dialogów, jakie w życiu słyszałem. Powtarzane w nieskończoność nadęte formułki prędzej kojarzą się ze szkolną musztrą niż bajkowym morałem. No i w końcu, trochę głupio się poczułem, kiedy podczas uśmiercania Aslana jakiś dzieciak z drugiego końca sali wpadł w histerię.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [7]
Sympatyczne, acz bez zachwytu. Ciekawe w tym wszystkim dla mnie jest to, że znajdujemy w tym filmie idealny punkt przełomu pomiędzy baśnią a fantasy. I od dobrej woli odbiorcy zależy do którego gatunku to zaliczy. A cała sztucznie rozdmuchana promocja antyPotterowa jest zupełnie bezzasadna. Potter jest dobry i świeży, a Narnia jest dobra, ale to ramotka. Trzeba połączeniu geniuszy Tolkiena i Jacksona by ramotka dziś się broniła. Lewis i Adamson geniuszami nie są.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Bardzo miłe zaskoczenie. Zapowiadał sie produkcyjniak, a wyszedł bardzo ładny film dla młodego widza. "Opowieści z Narnii" są momentami bardzo ładne (przejścia do Narni), momentami śmieszne (rodzina bobrów), momentami efektowne (finałowa bitwa), a momentami nawet bardzo wzruszające (ofiara Aslana). Całość estetycznie bez zarzutu, treściowo bez przekłamań (chrześcijańskie przesłanie zostało zachowane), nie nudzi nawet dorosłego widza. Na dodatek znakomicie grają dzieci, ze szczególnym wyróżnieniem małej Georgie Henley w roli Lucy. Nie ma sensu porównywać z "Władcą pierścieni", to zupełnie inna liga. Aha - koniecznie do kina, na wersję bez dubbingu.