Dick i Jane: Niezły ubaw
(Fun with Dick and Jane)
Dean Parisot
‹Dick i Jane: Niezły ubaw›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Dick i Jane: Niezły ubaw |
Tytuł oryginalny | Fun with Dick and Jane |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 3 lutego 2006 |
Reżyseria | Dean Parisot |
Zdjęcia | Jerzy Zieliński |
Scenariusz | Judd Apatow, Nicholas Stoller |
Obsada | Jim Carrey, Téa Leoni, Alec Baldwin, Richard Burgi, Gavin Grazer, Angie Harmon, Clint Howard, Richard Jenkins |
Muzyka | Theodore Shapiro |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 90 min |
WWW | Strona |
Gatunek | komedia, sensacja |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Bohaterami filmu jest pewna para, która nie mając pieniędzy na zapłacenie rachunków, postanawia napaść na bank.
Utwory powiązane
Filmy

5 minut niezłej antykorporacyjnej satyry i 85 minut slapstickowych wygłupów. Jim odcina kupony, Tea chociaż ładnie wygląda. Lepsze od oryginału, ale i tak średni ubaw.
WO – Wojciech Orliński [6]
Remake klasycznej komedii z Jane Fondą o małżeństwie z klasy średniej, które zmuszone jest zacząć się parać zbrodnią, by spłacić rachunki. Niby śmieszne, ale zdarzają tu się nieprzyjemne dłużyzny - chwilami miałem wrażenie, że wobec miałkości scenariusza reżyser prosił Carreya "Jim, zaimprowizuj teraz jakąś śmieszną minę". W każdym razie widać było pewną desperację w dokomicznianiu niektórych scen. Po serii wybitnych ról takich jak w "Truman Show", Carrey jakby zrobił tym filmem krok wstecz.
KS – Kamila Sławińska [5]
Znakomicie się zapowiadająca, ale chybiona komedia post-enrowska. Wielka szkoda, że - nie licząc pysznego intro, bliskiego serc każdego, kto na własne oczy oglądał upadek Enronu i inne skandale biznesowe 2001 roku - scenarzystom brakło pomysłów na uwspółcześnienie historii. Odkąd zaczęło się odgrzewanie historii z 1977 roku - już tylko ziewałam, i nie pomógł ani Carrey, ani Leoni, ani Baldwin. Po prostu było nieśmiesznie - ot, jeszcze jeden nieszczególnie udany remake bez charakteru.
Najlepsza część filmu, czyli szalone kradzieże, to tylko 15 minut całego seansu. Wydłużony do granic możliwości, a przy tym granic nudności i nieśmieszności, jest wstęp związany ze zwolnieniem bohaterów z pracy i poszukiwaniem przez nich pracy nowej. Carrey jakoś tak bez wiary w swoje możliwości produkuje różne żarty, a że widać ich przymusowo-improwizowane źródło, to i zbyt śmieszne nie są. W nieskończoność można za to patrzeć na Teę Leoni, która oczarowuje pospolitą urodą i sympatycznym wyrazem twarzy. Jest też kilka fajnych żartów słownych. Bodajże meksykańska sprzątaczka, która straszliwie sepleni, zwraca się do Dicka per "Mister Retard". Natomiast Leoni mówi w pewnym momencie "We've got a pickle, Dick", co przetłumaczono na zwykłe "mamy problem", a można było się przecież pokusić o coś lepszego. O coś lepszego mógł też się pokusić Parisot, bo nie wykorzystał potencjału historii, którą za to bardzo fajnie spuentował, wspominając o Enronie.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Obiecujace, ale nie wykorzystane. Film krótki, a próbuje się w niego nieco za dużo upchnąć - z jednej strony antykorporacyjne żarty nie są złe, z drugiej strony amatorskie napady zdesperowanych małżonków śmieszą, z trzeciej żart z Enronu przedni - ale jako całość film nie sprawia wrażenia spójnego dzieła. Czasem najwyraźniej próba łączenia komedi slapstickowej i satyrycznej musi dać taki efekt.